Dlaczego w sprzedaży tak często trzeba wałkować temat motywacji wewnętrznej? Sprawa jest prosta. To od niej zależy 99% Twojego sukcesu. Każdy, kto zajmuje się zdobywaniem klientów, doświadczył okresów wysokiej aktywności i czasów, kiedy podniesienie słuchawki przypominało ostatnią dyscyplinę na zawodach Strongman. Myli się ten, który myśli, że liderzy sprzedaży są bardziej utalentowani lub wyjątkowi, oni po prostu lepiej radzą sobie z emocjami i swoją motywacją.

CZY MOTYWACJA JEST NAUCZALNA?

I tu pojawia się bardzo ważne pytanie:

Czy nad swoją motywacją można skutecznie pracować, czy jest się z góry skazanym na przeciętność i wieczny stres?

Różne są opinie na ten temat. Wiele osób mówi i pisze, że ludzie sukcesu nie korzystali z książek czy szkoleń motywacyjnych. Z drugiej strony, trudno sobie wyobrazić sportowca osiągającego sukces bez pomocy profesjonalnego psychologa. Ja wierzę w możliwość rozwoju swojej motywacji.

Nie będę ukrywał, że w ciągu ostatnich dwudziestu lat pracy spotkałem kilka osób „nieuleczalnych”. Zachowywali się tak, jakby mieli wbudowany program autodestrukcji. Ciągła koncentracja na negatywnych aspektach rzeczywistości była ich domeną. Ciągła nieufność i kąśliwe komentarze, poczucie bezsilności i braku panowania nad swoją rzeczywistością. Tak, zdarzyło mi się spotkać kilka takich osób. Na szczęście słowo „kilka” jest adekwatne do sytuacji. Zdecydowana większość ludzi, a zwłaszcza z naszej branży, jest pozytywnie zakręcona i nastawiona na rozwój.

CO TO JEST MOTYWACJA WEWNĘTRZNA?

Po czym poznać, że ktoś ma wysoki poziom motywacji wewnętrznej? Zazwyczaj testem jest konieczność wykonania czynności która, choć pożyteczna nie kojarzy się z przyjemnością. Albo jest trudna, albo naraża nas na poczucie dyskomfortu psychicznego. Osoby z wysoką energią do działania, mimo wewnętrznych oporów wykonają tę czynność, pozostali przełożą ją do następnego razu.

I tu dochodzimy do sedna definicji sukcesu. Sukces to nic innego jak ponadprzeciętne osiągnięcia w określonej dziedzinie. Aby wspiąć się na Olimp, trzeba jednak działać. Warto zapamiętać, że sukces nie bierze się z deklarowania działań tylko z ich wykonywania. Można więc powiedzieć, że sukces jest pochodną/wynikiem codziennej walki wewnętrznej ze swoimi emocjami i wyboru działania nad ich przekładaniem. Jeśli tylko uda nam się pokonać opór wewnętrzny i zaczynamy wykonywać określone czynności, to automatycznie przybliżamy się do sukcesu i poczucia panowania nad swoimi wynikami.

Popatrzmy na chwilę na działanie tego mechanizmu w sprzedaży ubezpieczeń. Pierwszy przykład to osoba zajmująca się samodzielnym wyszukiwaniem klientów, druga to pracownik biurowy, który obsługuje klientów przychodzących do firmy. Jeśli mówimy o zwiększaniu dochodu ze sprzedaży, to powinni skupić się na wykonywaniu działań sprzedażowych, nie tylko obsługowych. Poniżej podaję listę przykładowych czynności zwiększających dochód:

Doradca/agent mobilny:

  • Telefonowanie do nowych klientów
  • Pozyskiwanie poleceń
  • Pobudzenie emocji związanych z potencjalnymi zagrożeniami w życiu klienta
  • Rejestrowanie i analiza wyników swojej pracy

 Pracownik biurowy:

  • Proponowanie dodatkowych elementów do ubezpieczenia, które chce kupić klient
  • Analizowanie potrzeb ubezpieczeniowych klienta i sprzedaż kolejnych ubezpieczeń
  • Pozyskiwanie poleceń do kolejnych klientów
Jeśli chcesz przeczytać więcej o motywowaniu pracowników ⇒ Co tak naprawdę motywuje pracownika

 

Wspólnym mianownikiem powyższych sześciu czynności jest to, że nie kojarzą się przyjemnością. Mimo że są ze wszech miar pożyteczne, narażają doradcę na odmowę klienta lub niesympatyczną reakcję. Zajmując się edukacją sprzedażową w branży ubezpieczeniowej, doświadczyłem setek, jeśli nie tysięcy osób, których jedyną przeszkodą w osiągnięciu ponadprzeciętnych wyników był lęk przed reakcją klienta.

LĘK PRZED REAKCJĄ KLIENTA

Patrząc logicznie, lęk przed tym, jak zareaguje klient, jest zupełnie nieproporcjonalny do ewentualnych skutków odmowy. Widziałem osoby, które przed telefonem do potencjalnego klienta miały trzęsące się ręce, tak jakby za chwilę ktoś miał zadecydować o ich dalszym losie i dać im szansę lub skreślić ich z naszej rzeczywistości.

Ktoś kiedyś zdefiniował nasz gatunek jako Homo sapiens – człowiek rozumny. Patrząc na naszą rzeczywistość to definicja na wyrost. Bawiąc się słowotwórstwem, raczej powinniśmy nazwać się  Hormo sapiens, ponieważ nasze emocje rządzą w ogromnym stopniu zachowaniem i decyzjami. Warto poznać bliżej źródło takiego stanu rzeczy, którym jest ciało migdałowate i układ limbiczny.

Ciało migdałowate u ludzi jest skupiskiem wzajemnie połączonych struktur o kształcie migdała (stąd bierze się jego nazwa), znajdującym się nad pniem mózgu, koło podstawy kręgu limbicznego. Są dwa takie ciała, po jednym z każdej strony mózgu, umieszczone z boków głowy. Hipokamp i ciało migdałowate były dwiema głównymi częściami pierwotnego węchomózgowia, z którego w procesie ewolucji rozwinęła się kora mózgowa, a potem nowa kora mózgowa. Te struktury limbiczne są do dziś odpowiedzialne za znaczną część procesów uczenia się i zapamiętywania, a ciało migdałowate wyspecjalizowało się w sprawach emocjonalnych. Z ciałem migdałowatym łączą się nie tylko miłość i przywiązanie, zależą od niego wszystkie uczucia.

WIĘKSZOŚĆ TWOICH STRACHÓW I LĘKÓW NIE MA ŻADNEGO UZASADNIENIA!!! TO TYLKO PROGRAM EMOCJONALNEJ CZĘŚCI TWOJEGO MÓZGU, KTÓRY BRONI SIĘ PRZED NIEZNANYM, BO W DAWNYCH CZASACH RATOWAŁO CI TO ŻYCIE, A TERAZ TYLKO PRZESZKADZA.

Niestety część emocjonalna naszego mózgu jest poza naszą bezpośrednią kontrolą. A „wychowuje się” poprzez doświadczenia. Jeśli czyjś rodzić był w procesie wychowania bardzo surowy i negatywnie oceniający, to zaprogramował układ limbiczny swojego dziecka na określoną reakcję przy określonym bodźcu.

Krytyka i negatywna informacja zwrotna powodują silne poczucie dyskomfortu i złego samopoczucia. Efektem tego jest ciągła kontrola swojego zachowania i reakcji otoczenia. Jeśli więc klient odmówi, to część emocjonalna mózgu wytworzy tę samą negatywną emocję, co w dzieciństwie. A najlepszy sposób, aby tego uniknąć, to przełożyć ryzykowną czynność na inny czas. Można więc powiedzieć, że sprzedażą bawią się dobrze przede wszystkim ci, którzy są obojętni emocjonalnie na reakcję klienta.

Jeśli jesteś osobą, która do tych swobodnych nie należy to mam dla Ciebie dobrą wiadomość. Nie urodzono Cię z tym lękiem. Został wprogramowany w Twój mózg w procesie wychowania i przez Twoje otoczenie. A to, co zostało wprowadzone do naszego „środka”, może być też zmodyfikowane, ponieważ nie jest fizyczną strukturą naszego umysłu. Dam Ci teraz trzy proste wskazówki, które pomogą Ci poradzić sobie z obawami i lękami połączonymi z reakcjami klientów.

Jak poradzić sobie z obawami i lękami połączonymi z reakcjami innych i zewnętrzną oceną

1. Złość się na swoje wychowanie. Utrzymuj swój dialog wewnętrzny w poczuciu, że ta obawa nie jest Twoja i została ci „podarowana”. Powtarzaj w myślach zdanie:  ” Moja wartość zależy tylko od tego, jak sam myślę o sobie i inni nie mają na to wpływu. ”

2. Złap byka za rogi. Zaangażuj się w jak największą ilość aktywności, które wymagają od Ciebie odkrycia się przed innymi. Podam Ci prawdziwy przykład. Znam osobę (zresztą bardzo mi bliską), która miała niski poziom samooceny i ciągle analizowała reakcje innych. Przez to żyła w stresie i unikała czynności, które narażały ją na ocenę środowiska. Za moją namową podjęła kilka decyzji.

Zapisała się na naukę pływania z instruktorem w grupie, zapisała się na angielski, zapisała się na niemiecki, zapisała się na karate i w ciągu dwóch lat zdobyła niebieski pas, zaczęła biegać z grupą biegaczy (ostatnio biegła na jakiś szalonych zawodach w Bieszczadach), zdała egzamin na prawo jazdy, zrobiła wszystkie licencje nurkowania turystycznego w systemie PADI. Oczywiście nie wszystko na raz 🙂 .

W każdej z tych aktywności musiała walczyć ze swoją niską samooceną i lękiem przed krytyką. I nastąpiło przeprogramowanie. Dziś jest odważna i śmiała. Może nawet trochę za bardzo, bo całkiem niedawno ścigała samochód, który wymusił pierwszeństwo i kiedy stanął w końcu na światłach, wyszła ze swojego pojazdu i dokonała „aktu edukacji”. Wyobrażam sobie minę mężczyzny w samochodzie, kiedy mała blondynka puka w jego szybę i tłumaczy mu, na jakie niebezpieczeństwo ją naraził.

3. Zadawaj sobie jak najczęściej pytanie: „I co najgorszego może się wydarzyć?”. Ponieważ lęk przed reakcją klienta jest przesadzony, to trzeba go osłabić. Kiedy czujesz, że pojawia się blokada i chcesz przełożyć działanie na później, zadaj sobie szybko dwa pytania.

  • Czego się tak naprawdę boję?
  • Załóżmy że to, czego się boję spełni się, i co najgorszego może z tego wyniknąć?

Przykład 1

Spróbujmy zadziałać tą metodą w sytuacji, kiedy pojawia się lęk przed wykonaniem telefonu do konkretnego, poleconego klienta (często z powodu jego statusu społecznego lub zawodowego). W takiej sytuacji zadajemy sobie dwa pytania:

  • Pierwsze pytanie: Czego tak naprawdę się boję? Odpowiedź: Boję się, że klient powie „nie”.
  • Drugie pytanie: Załóżmy, że odmówi, i co najgorszego w moim życiu z tego wyniknie? Właściwa odpowiedź to: Nie stanie się nic szczególnego.

Kiedy powiesz do siebie – NIC ZŁEGO SIĘ NIE WYDARZY, MOGĘ TYLKO ZYSKAĆ, jest szansa, że osłabisz swój lęk do takiego stopnia, który pozwoli Ci zadzwonić do klienta. Za każdym kolejnym razem, kiedy powtórzysz sobie te dwa pytania, lęk będzie coraz mniejszy.

Przykład 2

Do agencji przychodzi klient. Chce zawrzeć umowę ubezpieczenia swojego samochodu. Pracownik został poproszony przez swojego szefa, aby zaproponował każdemu klientowi ubezpieczenie nieruchomości lub ubezpieczenie na życie. Do tej pory tego nie robił, a czynności obsługowe nie narażały go na odmowę lub negatywną rekcję klienta. Pojawia się lęk lub obawa i blokada niepozwalająca zadać dodatkowych pytań klientowi. Co może zrobić w takiej sytuacji? W ramach tej metody zadaje sobie dwa pytania:

  • Czego tak naprawdę się boję? Prawdopodobna odpowiedź: Boję się, że klient powie „nie”.
  • Załóżmy, że powie „nie” lub, że korzysta już z takich ubezpieczeń. I co najgorszego może z tego wyniknąć? Prawdopodobna odpowiedź: Właściwie nic.

Czasami już na etapie poszukiwania źródeł lęku moi niektórzy rozmówcy mają problem z doprecyzowaniem kwestii: Czego tak naprawdę się boję? I to jest bardzo dobre, bo automatycznie, w takiej sytuacji, lęk zanika. Skoro nawet nie wiem, czego się obawiam, to po co się obawiać? Mam nadzieję, że zastosowanie powyższych metod wzmocni Twoją motywację i obniży skutecznie całkowicie bezzasadne opory, które nosisz w sobie.

DLA TWOJEJ MOTYWACJI, DLACZEGO WAŻNE JEST TO, CZYM SIĘ ZAJMUJESZ?

Poza lękiem, drugim powodem unikania lub odkładania ważnych dla naszego sukcesu czynności jest wysiłek, który musimy ponieść przy ich wykonywaniu. Kiedy uczysz się  języka obcego, biegasz po parku czy masz przeczytać warunki ogólne nowego ubezpieczenia, doznajesz uczucia oporu wynikającego po prostu z tego, że nie są to czynności atrakcyjne dla Twojego umysłu. Musisz ponieść pewien wysiłek przy ich realizacji i to Cię powstrzymuje. I dlatego tak ważne jest to, czym się zawodowo zajmujesz. Im bardziej Twoja praca pokrywa się z Twoimi predyspozycjami i preferencjami, tym łatwiej będzie Ci pokonywać Twoje lenistwo.

PROSTA TECHNIKA RADZENIA SOBIE Z LENISTWEM. DZIAŁA W 100% PRZYPADKÓW!!!

Każdy z nas ma takie czynności, których realizację odkłada na później (czynności nieprzyjemne – pożyteczne). Jutro posprzątam, jutro napiszę ten raport, jutro przejrzę te materiały itp. Jeśli chcesz zwiększyć swoją efektywność w realizacji tych zadań, zastosuj następującą, bardzo prostą metodę.

Powiedz sobie: OK, ZROBIĘ DZIŚ TYLKO TROSZECZKĘ, ZAJMĘ SIĘ DZIŚ TYM TYLKO CHWILĘ, WEZMĘ DZIŚ TO TYLKO DO RĘKI, DZIŚ PRZEJRZĘ TO POBIEŻNIE, POSPRZĄTAM DZIŚ TYLKO TO BIURKO, ZADZWONIĘ DZIŚ TYLKO DO JEDNEJ OSOBY.

Zazwyczaj zniechęca nas wizja tego co powinniśmy zrobić, ponieważ widzimy w wyobraźni dużo nieprzyjemnej pracy do wykonania. Kiedy powiesz sobie, że dziś zrobić tylko jej ułamek, łatwo podejść do działania. I co się wtedy okazuje?

Jak tylko zaczniesz działać, zamiast zrobić tylko ten mały ułamek pracy, twój umysł się wkręca i robisz w rzeczywistości dużo więcej niż zakładałeś. Nierzadko zrobisz całe zadanie i zamiast wyrzutów sumienia, że znów odłożyłeś ważną rzecz do wykonania, będziesz czuł ogromną satysfakcję. A przecież właśnie o to w tym wszystkim chodzi, prawda?

Ogólnie twierdzi się, że wybitne osiągnięcia biorą się z talentu i ćwiczeń. Jednak wiele badań pokazuje, że rola talentu (czyli naturalnych, genetycznych umiejętności w danej dziedzinie, jest przeceniona).


Warto przyjrzeć się wynikom badań psychologa K. Andersa Ericssona oraz jego znajomych z Berlińskiej Akademii Muzycznej.  Razem z profesorami podzielili uczących się tam skrzypków na trzy grupy. Do pierwszej zaliczono najbardziej wybitnych, solidny materiał na światowej sławy solistów. W drugiej grupie znaleźli się uczniowie dobrzy, a w trzeciej osoby, które prawdopodobnie nie będą grać zawodowo i zamierzają uczyć muzyki w szkole.

Potem zaczęto badać wszystkich uczniów. Zadano im pytanie: „Odkąd pierwszy raz wzięliście skrzypce do rąk, ile godzin ćwiczyliście?”. Wszyscy uczniowie zaczęli grę na skrzypcach mniej więcej w tym samym wieku około pięciu lat. Przez pierwsze kilka lat ilość ćwiczeń była podobna dla wszystkich i wynosiła dwie, trzy godziny tygodniowo. Pierwsze różnice w ilości godzin spędzonych ze skrzypcami w ręku pojawiły się mniej więcej w wieku ośmiu lat.

Uczniowie, których potem uznano za wybitnych, ćwiczyli więcej niż wszyscy inni: sześć godzin tygodniowo w wieku ośmiu i dziewięciu lat; osiem godzin tygodniowo w wieku dziesięciu do dwunastu lat; szesnaście godzin w wieku trzynastu lat i tak dalej. W wieku dwudziestu lat ich trening obejmował trzydzieści godzin tygodniowo. Do dwudziestego roku życia, dla uczniów z najlepszej grupy, ćwiczenia objęły dziesięć tysięcy godzin. Dobrzy uczniowie w tym czasie przegrali osiem tysięcy godzin, a osoby z najsłabszej grupy cztery tysiące godzin.

Ericsson takim samym badaniem objął pianistów i wyniki były podobne. Magiczne dziesięć tysięcy godzin, aby stać się wybitnym pianistą. Co więcej, podczas badań nie znaleziono żadnych „urodzonych artystów”, czyli muzyków, którzy doszli do wirtuozerii mniejszą ilością ćwiczeń. Nie znaleziono również osób, które po dziesięciu tysięcy godzinach ćwiczeń nie osiągnęły mistrzowskiego poziomu. Wyniki tych badań sugerują, że jeżeli ktoś jest na tyle zdolny, żeby przejść kwalifikację do dobrej szkoły muzycznej, to potem jego sukces determinuje przede wszystkim pracowitość.


Te badania potwierdza również większość przypadków ludzi sukcesu z innych dziedzin. Robert Kubica zaczął ćwiczyć jazdę w wieku czterech lat. W wieku sześciu dostał pierwszego gokarta, w wieku dziesięciu lat miał już licencję wyścigową i startował w mistrzostwach Polski i innych zawodach. Do dwudziestego roku życia przejechał magiczną liczbę dziesięciu tysięcy godzin.

Znany mówca Anthony Robbins spytany: „Ile lat trzeba trenować przemawianie, żeby osiągnąć poziom mistrzowski?” odpowiedział: „to zależy od tego, ile godzin trenujesz każdego dnia”. Warto wspomnieć, że swoją pierwszą książkę „Unlimited Power”, która zdobyła światową sławę, napisał w wieku dwudziestu siedmiu lat.

Badacze obliczyli, że dziesięć tysięcy godzin treningu zajęło większości sławnych ludzi mniej więcej dziesięć lat.

Czy te wszystkie informacje oznaczają, że liczy się tylko praktyka i trening? Oczywiście, że nie. Najistotniejszą rolę grają predyspozycje i preferencje naszego mózgu. Po prostu, żeby przepracować z zaangażowaniem dziesięć tysięcy godzin w danej dziedzinie nieodzowne jest wewnętrzne przyciąganie. Podobno Robert Kubica zmusił, jako czterolatek, rodziców, żeby kupili mu zabawkowego jeepa. I pierwszy trening slalomu między rozłożonymi przez ojca przeszkodami odbył właśnie w tym pojeździe. W wielu biografiach można przeczytać zdania typu: „pierwszy raz to zobaczyłem jako dziecko  i …”, „rodzice zabrali mnie na … i wtedy pierwszy raz …”. Co się stanie, jeśli zmusimy kogoś do ćwiczeń w danej dziedzinie bez jego naturalnych skłonności? Jestem przekonany, że również osiągnie poziom mistrzowski, ale czy na pewno osiągnie sukces? Sukces, czyli słowo oznaczające, po prostu, bycie szczęśliwym.

Można więc odważnie stwierdzić, że sukces powiązany jest z następującymi czynnikami:

1. Zawodowo zajmujesz się tym, co powiązane jest z Twoimi naturalnymi predyspozycjami. Dzięki temu uczysz się łatwiej, szybciej i dokładniej, co pozwala Ci stać się ekspertem w danej dziedzinie.

2. Masz określone cele w życiu i wiesz, co chcesz osiągnąć.

3. Jesteś niezależną osobą i opinie innych nie wpływają znacząco na Twoje postępowanie. Dotyczy to zwłaszcza tych osób z Twojego środowiska, które są normalne i odbierają Ci wiarę w możliwość osiągnięcia ponadprzeciętnych wyników.

Spójrzmy na kilka przykładów potwierdzających w praktyce działanie powyższych zasad.

W Planet Hollywood w Nowym Jorku wisi na ścianie list, który Bruce Lee napisał do samego siebie. Widnieje na nim data 9 stycznia 1970 roku oraz stempel „tajne”. Jego treść jest następująca: „Do roku 1980 będę w Stanach Zjednoczonych najsławniejszą azjatycką gwiazdą kina i zarobię 10 milionów dolarów… W zamian będę grał najlepiej, jak potrafię za każdym razem, gdy stanę przed kamerą i będę żył w pokoju i harmonii”. Bruce Lee wystąpił w trzech filmach, po czym, w 1973 roku zagrał w Wejściu Smoka.
Gabby Douglas, w wieku ośmiu lat, zobaczyła w telewizji najlepszego trenera gimnastyki w Stanach Zjednoczonych. Powiedziała do rodziny, że Liang Chow będzie jej trenerem, a ona zdobędzie złoty medal na olimpiadzie. Mimo że mieszkała z matką i czworgiem rodzeństwa oraz rodzina zmagała się z dużymi problemami finansowymi, już w wieku 14 lat spełniła swoje pierwsze marzenie i przeniosła się do stanu Iowa, a jej trenerem został Liang Chow. W wieku 16 lat, na olimpiadzie w Londynie, zdobyła dwa złote medale.
Temple Grandin urodziła się w Bostonie w stanie Massachusetts. Została zdiagnozowana, jako osoba z autyzmem w 1950. Będąc dwulatkiem, była zaklasyfikowana, jako osoba cierpiąca na uszkodzenie mózgu. Prawidłową diagnozę postawiono później. Miała trudności ze znalezieniem pomocy u specjalistów. W 1960 poszła do College’u. Zdobyła tytuł licencjata z psychologii na Franklin Pierce College (również w Rindge) w 1970, magistra z zoologii na Arizona State University w 1975 i doktora w tej samej dziedzinie na University of Illinois w 1989 roku. Obecnie jest profesorem na Colorado State University, autorką bestsellerów, konsultantem przemysłu mięsnego ds. zachowania zwierząt. Dzięki jej pomysłom branża hodowlana w Stanach Zjednoczonych zrewolucjonizowała podejście do chowu bydła. W swoich pamiętnikach Temple Grandin zaznacza, że jest osobą, która stawia sobie ambitne cele i jest uparta w dążeniu do ich realizacji.
Burt Munro Urodził się w Nowej Zelandii, dorastał na rodzinnej farmie w pobliskim Edendale. Przez wiele lat zajmował się modyfikacją motocykla Indian. Przerabiał swój motocykl Indian Scout z 1920 w warunkach domowych przez szereg lat, stopniowo modyfikując silnik z początkowych 600 cm³ do 950 cm³. Wytwarzał przy tym własnoręcznie elementy silnika takie jak tłoki, zawory, modyfikował też głowicę silnika, przenosząc zawory z boku cylindrów. Motocykl Indian nosił nr 627, Munro był jego właścicielem od nowości, w momencie wypuszczenia z fabryki jego konstrukcja pozwalała na osiągnięcie prędkości maksymalnej zaledwie 89 km/h. Celem Burta Munro było zbudowanie najszybszego motocykla na świecie. W 1962 ustanowił rekord świata – 288 km/h, jadąc motocyklem z silnikiem rozwierconym do 850 cm³. W 1967 motocyklem z silnikiem rozwierconym do pojemności 950 cm³ ustanowił rekord w swojej klasie, jadąc z prędkością 295,44 km/h. Żeby się zakwalifikować do startu, wykonał przejazd w jednym kierunku z prędkością 305 km/h – najszybszy zarejestrowany przejazd motocykla Indian (jego nieoficjalny rekord prędkości wynosi 331 km/h). W momencie ustanowienia rekordu miał 68 lat, a jego motocykl liczył sobie lat 47. Jego rekord prędkości do dziś nie został pobity i widnieje w księdze rekordów Guinnessa.

Co łączy te wszystkie osoby? Dlaczego, niezależnie od wieku i warunków osiągnęły tak wiele? Analiza ich życiorysów skłania nas do refleksji związanej z czynnikami osiągania ponadprzeciętnych wyników. Najważniejszy czynnik, który rzuca się w oczy to dziedzina, którą się zajmujesz.

Warunkiem niezbędnym do zadowolenia i sukcesu zawodowego jest zajmowanie się tym, co sprawia ci przyjemność i przyciąga cię każdego dnia.

Jeśli jedynym powodem, dlaczego robisz to, co robisz jest konieczność zarabiania, to z góry skazujesz się na przeciętność i dużą ilość frustracji. Historia świata przetkana jest niezliczoną ilością odważnych ludzi, którzy w pewnym momencie swojego życia powiedzieli „dosyć” i podjęli decyzję o zmianie ścieżki zawodowej. Dlaczego w takim razie jeszcze więcej osób pracuje tylko dla pieniędzy? Po prostu nikt nie pomógł im odnaleźć swojej drogi. A sami nie mieli silnych preferencji, które czasami odzywają się w nas bez ingerencji z zewnątrz. Wielu rodziców nie pomaga dzieciom w odkrywaniu swoich pasji, zmuszając je do ścieżek, które wydają się rodzicom najlepsze. Nie zawsze zmiana drogi oznacza od razu większe pieniądze czy łatwiejsze życie. Dlatego zajmowanie się tym, co lubimy, zapewnia lepsze samopoczucie i więcej pozytywnych emocji.

Mam znajomego, który handlował odzieżą. Pracował w ten sposób wiele lat, choć prywatnie uwielbiał programowanie i informatykę. Pewnego dnia podjął decyzję i zamknął swoją firmę. Zatrudnił się jako programista. Po kilku latach praktyki stał się tak dobrym fachowcem, że wykupiła go duża firma informatyczna. Obecnie jest w niej menadżerem odpowiadającym za ogromne międzynarodowe projekty.

 

Zadaj sobie poniższe pytania:

  • Czy lubię to, co robię?
  • Jakie emocje pojawiają się, kiedy myślę o tym, że jutro idę do pracy?
  • Jak wiele, w ciągu dnia pracy, doświadczam pozytywnych emocji?
  • Czy w mojej pracy jest więcej czynności, które sprawiają mi przyjemność? Co tak naprawdę chciałbym w życiu robić?

Pamiętaj, że jedyne, co może nas pchać do przodu, to umiejętność kreowania swojej rzeczywistości poprzez odważne decyzje i wyjście ze strefy pozornego komfortu.

Dziękuję Ci za przeczytanie tego artykułu i życzę wielu sukcesów zawodowych. Jeśli uważasz, że warto, to będę bardzo wdzięczny za podzielenie się tym wpisem ze znajomymi. Poniżej możesz zarekomendować ten artykuł poprzez Facebooka, LinkedIn, Google+ i email.

Pewny sposób... na zdobycie nowego klienta

 

  • Poznasz najważniejsze metody poszukiwania klientów.
  • Zaczniesz kontrolować i rozwijać swoje dochody.
  • Zapełnisz kalendarz spotkaniami z nowymi klientami.